🔥Dziś przedstawię wam moje top 10 najlepszych napastników świata!🔥🔔Zasubskrybuj mój kanał, aby nie przegapić kolejnych materiałów piłkarskich!😁Jeśli podo
Ludzi online: 3541, w tym 82 zalogowanych użytkowników i 3459 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
Przedstawiam ranking 10 najgroźniejszych potworów ze świata Gothica opierający się przede wszystkim na ilości punktów doświadczenia, które można zdobyć za ic
Architektura jest integralną częścią każdej kultury już od czasów starożytnych. Jej najważniejszą funkcją jest zapewnienie ludziom schronienia i bezpieczeństwa, jednak w architekturze zawsze kryło się coś więcej. Można to zauważyć np. w artefaktach, obrazach, rzeźbach, posągach, jaskiniach i innych konstrukcjach z przeszłości. Obiekty architektoniczne wykute w skałach są jedyne w swoim rodzaju. Są naprawdę wspaniałe i niezwykle kreatywne. Oto lista 10 niesamowitych starożytnych struktur wyrzeźbionych w litej skale. Abu Simbel – Egipt Abu Simbel to miejsce, w którym znajdują się dwie ogromne świątynie wykute w skale. Zostały wzniesione przez faraona Ramzesa II na zachodnim brzegu Nilu w gubernatorstwie Asuanu w Egipcie, aby upamiętnić jego zwycięstwo w bitwie pod Kadesz. Wstępu do Wielkiej Świątyni Ramzesa II strzegą cztery niemal 20-metrowe posągi. Na północ od niej znajduje się świątynia królowej Nefertari, której fasadę zdobi 6 gigantycznych posągów. Świątynie Abu Simbel zostały odkryte w 1813 roku przez szwajcarskiego podróżnika Johanna Ludwiga Burckhardta, a w roku 1817 odkopane z piasków i zbadane. W latach 60. XX wieku, gdy budowano na Nilu Wysoką Tamę Asuańską postanowiono przenieść świątynie ponad lustro wody. Operacja sfinansowana przez Egipt i Unesco kosztowała 36 milionów dolarów. Co ciekawe kierownikiem prac z ramienia UNESCO był polski archeolog Kazimierz Michałowski. Świątynia Ramzesa II // fot. Francisco Anzola via wikipedia CC BY Link Wielki Budda z Leshan – Chiny Wielki Budda z Leshan w Chinach to kamienny posąg symbolizujący Maitreję, przyszłego Buddę w buddyjskiej eschatologii. Został wykuty w okresie dynastii Tang między 713 a 803 rokiem U stóp posągu spotykają się dwie rzeki: Min i Dadu. Budowę posągu zainicjował mnich o imieniu Hai Tong, który wierzył, że Budda uspokoi rzeki i powstrzyma je przed niszczeniem przepływających przez nie statków. Budowę ukończyli uczniowie Tonga wiele lat po jego śmierci. Mierząca 71 m. wysokości struktura z Leshan jest jednym z najwyższych posągów Buddy, a także najwyższym starożytnym posągiem na świecie. Wielki Budda z Leshan został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1996 roku wraz z malowniczym obszarem góry Emei. Świątynia Kailas – Indie Świątynia Kailas w Indiach to jedna z największych monolitycznych budowli na świecie wyrzeźbionych w litej skale. Jej budowa została zainicjowana przez Krysznę I z dynastii Rashtrakuta, który żył w latach 756 do 773 Niektóre części świątyni zostały ukończone później przez przedstawicieli innych dynastii. Mówi się, że rzeźbiarze rozpoczęli pracę na skale macierzystej od góry i drążyli w dół. Archeolodzy sugerują, że budowa takiej świątyni powinna zająć około 100 lat. Uważa się, że ze zbocza odłupano w sumie ćwierć miliona ton skały! Świątynia Kajlaś w Indiach // fot. chromastock Monolityczne kościoły w Lalibela – Etiopia Monolityczne kościoły w Lalibela w Etiopii to centrum religijne i pielgrzymkowe, oraz święte miejsce Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego. 11 kościołów podzielonych na cztery grupy zbudowano w XII i XIII wieku. Wszystkie budowle posiadają dach na poziomie gruntu, a ich rzeźbienie prowadzono od góry do dołu. Większość z nich ma podobne podstawowe projekty: teren został wykopany w kształcie prostokąta wokół ogromnego bloku granitowego, a następnie wykonano zewnętrzne i wewnętrzne prace na tym bloku. Wykute w skale kościoły w Lalibeli trafiły na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO w 1978 roku. Kościół Świętego Jerzego // fot. Posąg Bahubali Znany Również Jako Gomateshwara – Indie Posąg Gomateshwara, poświęcony szanowanej postaci Jain Lord o imieniu Bahubali, jest wyrzeźbiony z pojedynczego bloku granitu i ma około 17 m wysokości. Jest to najwyższy monolityczny posąg na świecie i znajduje się w Vindhyagiri w Indiach. Odwiedzający muszą wspiąć się na 614 stopni, aby dotrzeć na szczyt wzgórza, na którym znajduje się posąg. Poeta, dowódca i minister o imieniu Chavundaraya zlecił budowę posągu w 983 roku i stał się on znaczącym centrum pielgrzymkowym dla dżinistów z całego świata. Posąg Gomateshwary jest widoczny z odległości 30km. Groty Longmen – Chiny Groty Longmen w Chinach to imponująca kolekcja dziesiątek tysięcy rzeźbionych w skale posągów Buddy Siakjamuniego. Są one uważane za największe i najwspanialsze przykłady chińskiej sztuki buddyjskiej późnych dynastii Północnej Wei i Tang. W 1400 jaskiniach znajduje się 110 000 kamiennych posągów (stąd też ich alternatywna nazwa – Groty Dziesięciu Tysięcy Buddów), 60 stup i 2800 inskrypcji wyrzeźbionych na stelach. Wszystkie są wyrzeźbione w wapiennych klifach i rozciągają się na długości 1 km. Kompleks powstawał od V wieku do połowy VIII wieku. W 2000 roku miejsce to zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Al-Chazna, Petra – Jordania Miasto Petra w Jordanii słynie z wielu świątyń, jednak to Al-Khazneh znana jako Skarbiec Faraona jest najpiękniejszą z nich. Większość świątyń, klasztorów i budynków, w tym Al-Khazneh, zostało wyrzeźbionych w piaskowcu. Uważa się, że budowla została zbudowana jako mauzoleum lub komora grobowa nabatejskiego króla Aretasa IV w I wieku „Al-khazneh” oznacza po arabsku „skarbiec” i dopiero w XIX wieku otrzymał tę nazwę, gdy pośród miejscowych Beduinów rozeszła się pogłoska, że zawiera skarb. Miasto Petra było nieznane światu, zanim Szwajcar Johann Burckhardt odkrył je w 1812 roku. Więcej o tym niezwykłym skalnym mieście pisaliśmy tutaj. fot. Jaskinie Mogao – Chiny Jaskinie Mogao w Dunhuang w Chinach (znane pod takimi nazwami jak „Groty Tysiąca Buddów”, czy „Jaskinie Dunhuang”), to zbiór 500 świątyń i 2000 malowanych rzeźb. To przykład architektury wykutej w skale w klifie z elementami miękkiego żwiru. Miejsce to słynie z posągów i malowideł ściennych, które przedstawiają 1000 lat sztuki buddyjskiej. Jaskinie Mogao znajdują się w strategicznym punkcie Jedwabnego Szlaku. Powstały jako miejsce buddyjskiej medytacji i kultu, a ich budowę datuje się na 366 rok Miejsce to znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO od 1987 roku. Grobowce w Lycia – Turcja Lycia to region w prowincji Antalya na południowym wybrzeżu Turcji, w którym znajdują się grobowce wykute w zboczach gór, datowane na IV wiek Z zewnątrz wejścia do grobowców z wysokimi klasycznymi kolumnami i misternymi płaskorzeźbami wyglądają jak wejścia do świątyń. Powodem budowy grobowców były wierzenia starożytnych mieszkańców Licji, którzy uważali, że zmarli zostają zabrani w zaświaty przez magiczne, skrzydlate stworzenia, więc postanowili zbudować grobowce w miejscach położonych na dużych wysokościach. fot. depositphotos Sassi di Matera – Włochy Sassi di Matera to centralny obszar miasta Matera we Włoszech, w którym ludzie od okresu paleolitu aż do dziś mieszkają w domach wykutych w jaskiniach. Jaskinie to nie tylko schronienie dla ludzi, ale w tych strukturach znajdują się też butiki, restauracje itp. Do lat 50. XX wieku Matera była dla Włoch ogromnym problemem, gdyż była jednym z najbiedniejszych miejsc w kraju. Nie było tu sprawnego systemu wodno-kanalizacyjnego i rozprzestrzeniały się choroby. Rząd planował nawet wysadzić miasto dynamitem, a mieszkańców poproszono o opuszczenie tego miejsca. Realizację planu jednak odwołano, gdy uczeni odkryli klasztor pochodzący z IX wieku. Sądzi się, że ludzie żyli w tym miejscu co najmniej od 7000 Miejsce zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1993 roku. Więcej o Materze pisaliśmy tutaj. fot. Zobacz też: • 20 miejsc na świecie, do których turyści nie mają wstępu • Monsanto – najbardziej portugalska wioska w całej Portugalii • Najważniejsze zabytki polskie – obiekty na liście światowego dziedzictwa UNESCO • Top 15 – Najpiękniejsze zamki w Polsce • 20 ciekawostek o starożytnym Egipcie
10. Latrodectus hasselti9. Tegenaria agrestis8. Pustelnik brunatny7. Czerwononoga wdowa6. Czarna wdowa5. Missulena4. Loksosceles leata3. Sicarius hahri2. Pta
23 Kategoria: Gry i komputery Wyświetleń: 117457 179 Kategoria: Motoryzacja Wyświetleń: 158500 Wyłącznie wypadki na wysokiej prędkośći i Film jest mojego autorstwajest kilka zajśź z ... Kategoria: Motoryzacja | Komentarze: 1 | Wyświetleń: 158500 48 Kategoria: Śmieszne Wyświetleń: 124401 Coś dla osób z poczuciem humoru. :) Kategoria: Śmieszne | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 124401 0 Najlepsze Zagraniczne Komedie Lat 90-tych #1 teraz już takich filmów nie robią, mam nadzieje ż... Kategoria: Śmieszne | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 6925 0 Kategoria: Gry i komputery Wyświetleń: 107828 16 Kategoria: Sport Wyświetleń: 140406 Kategoria: Sport | Komentarze: 3 | Wyświetleń: 140406 0 Kategoria: Śmieszne Wyświetleń: 131017 Kategoria: Śmieszne | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 131017 21 Najlepsze sceny z filmu Kroll będącego debiutem reżyserskim Władysława Pasikowskiego. Kategoria: Ciekawostki | Komentarze: 2 | Wyświetleń: 196176 6 Kategoria: Sport Wyświetleń: 127121 Według HBO najlepsze walki 2010 Kategoria: Sport | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 127121 10 Kategoria: Muzyka i taniec Wyświetleń: 75124 0 Kategoria: Extremalne Wyświetleń: 261803 Nazwa piosenki : Atom? Bomb - Fluke. Kategoria: Extremalne | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 261803 0 Kategoria: Sport Wyświetleń: 129926 Kategoria: Sport | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 129926 0 Kategoria: Extremalne Wyświetleń: 261716 nazwa piosenki : Follow T? - T-Bone. Kategoria: Extremalne | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 261716 44 Kategoria: Sport Wyświetleń: 33148 Szczególnej odmianie polegającej na zagrywaniu piłki (siatkowej?) głową. Efektownie. :) Kategoria: Sport | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 33148 0 Kategoria: Śmieszne Wyświetleń: 46200 Kategoria: Śmieszne | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 46200 3 Kategoria: Śmieszne Wyświetleń: 85625 Kompilacja najlepszych porażek z 2 tygodnia września 2014. Kategoria: Śmieszne | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 85625 2 Kategoria: Ciekawostki Wyświetleń: 47 Zapraszam na film z Top 5 niesamowitymi podziemnymi laboratoriami świata. Kategoria: Ciekawostki | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 47 0 Najlepsze Zagraniczne Komedie Lat 80-tych #3 teraz już takich filmów nie robią, mam nadzieje ż... Kategoria: Zwiastuny | Komentarze: 0 | Wyświetleń: 4710 0 Kategoria: Gry i komputery Wyświetleń: 4532 Fajne gry na telefon. Najlepsze gry na Androida i iOS. Zobacz co warto pobrać w tym miesiącu! ... Bieżące Maxiory
- Ըбሺጿፖቁօ ኻω
- Υжεх ፈτፉтፈժጃቁо аዚуклιтв
- Липօш анዠπоሧо
Kto by kiedyś przypuszczał, że SUVy będą tak szybkie. Dodatkowo ich popularność narasta z każdym rokiem. Ta lista to 10 najbardziej sportowych i najszybszych
Zacznę od wyjaśnienia, co to u diabła jest antyhumor. Bynajmniej nie chodzi o żarty, które wywołują płacz, panikę i zgrzytanie zębami (chociaż zestawienie takich dowcipów też pewnie kiedyś napiszę. Temat wydaje się chwytliwy). Antyhumor śmieszy, bo nie powinien. Początek żartu sugeruje, że zaraz zdarzy się coś całkowicie niespodziewanego. Tymczasem petarda pyka dymem, zamiast wybuchnąć. Puenta okazuje się tak mało zaskakująca, że aż śmieszna. Tak, wiem. Tłumaczenie jest mętne i bez przykładu się nie obędzie: „Co mówi Batman, kiedy chce, żeby Robin wsiadł do Batmobilu?– Wsiadaj” I niestety większość przypadków antyhumoru to maglowanie w kółko schematu powyżej: „Co robi koala w płonącym lesie? Płonie.” „Dlaczego T-rex nie klaszcze? Bo wyginął.” Stanąłem jednak na swoim jajowatym łbie i dołożyłem wszelkich starań, żeby w tym tekście znalazły się tak różnorodne anty-żarty, jak to tylko możliwe. Moja Antyreklama Zazwyczaj na początku tekstów zamieszczam przekierowanie do strony z nagraniami swojego stand-upu. Wiecie, taka reklama. Skoro ten post jest o antyhumorze, to chyba jestem zobowiązany, aby zamienić reklamę na antyreklamę. Kategorycznie nie klikajcie w link poniżej! 1. Krótkie, nieśmieszne żarty ze zgniłego zachodu Wygląda na to, że w kulturze zachodniej antyhumor „is really a thing”. Znalazłem olbrzymie zestawienia krótkich żartów, których motorem napędowym jest właśnie antyhumor. Niektóre z tych tekstów zawierają ponad sto przykładów. Przetłumaczyłem dla Was pięć. Lojalnie ostrzegam, że są boleśnie powtarzalne: Jak mówimy na żart, który nie jest śmieszny? nazywamy gołębia, który nie może znaleźć drogi do domu? co sprawia, że się uśmiecham? Mięśnie T-rexy nie potrafią klaskać? Bo wyginęły 65 milionów lat listonosz umarł? Bo wszyscy umierają. I w ogóle to się radujcie. W tytule napisałem, że w poście zamieszczę 1o przykładów antyżartów. A powyżej zamieściłem cztery dodatkowe. Bonus! Promocja! Radujcie się! 2. Przychodzi baba do lekarza, a lekarz też baba Ten dowcip jest totalnie nasz. Tak swojski jak łazanki z kapustą i kac po taniej wódce. Krąży po Polsce pewnie już kilkadziesiąt lat i myślę, że jego powstanie było reakcją obronną zbiorowej świadomości na zdecydowanie zbyt dużą ilość kawałów o lekarzu i babie. Dowcip usłyszałem po raz pierwszy w dzieciństwie i nie ukrywam, że wydał mi się głupi. Podtrzymuję tę opinię, ale teraz widzę w nim też swoiste drugie dno. Dowcip dzięki boleśnie prostej konstrukcji pokazuje zasady rządzące wszystkimi żartami na świecie. Początek naprowadza odbiorcę na jakąś myśl, a puenta musi go zaskoczyć. Teraz czytając ten krótki tekst, wyobrażam sobie zachustowaną, wiejską babę, która siedzi za lekarskim biurkiem. To zaskakujące! Z drugiej strony żart jest stary. Możliwe, że pierwotnie ludzi bawiła w nim myśl, że kobieta może być lekarzem. Lubisz suchary? Szeroki wybór znajdziesz w książce opracowanej przez twórców profilu Suchar Codzienny. Kubek z suchą ilustracją gratis. 3. Antyhumor z kabaretu Potem Część z Was pewnie nie pamięta tych mrocznych czasów. Tak gdzieś w latach dziewięćdziesiątych dowcipy pełniły tę samą funkcję, co dzisiaj memy. Zamiast pokazywać znajomym obrazki na telefonie, opowiadało się kawały. I tutaj muszę powiedzieć, że delikatnie mówiąc nie wszystkie z nich były dobre. Pojawiały się też w ilościach doprowadzających do przesytu, tudzież wulgarnie mówiąc porzygu. A jak czegoś jest zbyt dużo, to ludzie to zaczynają parodiować. I w jednym z programów kabaretu Potem pojawiła właśnie fajna parodia kawału: „Leci samolotem Polak, Rusek, Niemiec, Czech, Chińczyk, Włoch, Boliwijczyk, Wenezeulczyk, Hiszpańczyk, drugi Chińczyk, bo to duży kraj jest, Mongoł, Japończyk, Murzyn, Słowen, Arab. I tak lecą samolotem, lecą i nagle skrzydła to Arab to Czech to Rusek to Hiszpańczyk został sam Polak, skrzydła odrosły.” Czuję się zobowiązany, żeby napisać tutaj dwie rzeczy. Po pierwsze, kawał pojawił się w programie „Paskudy i wywłoki”. Show składało się ze skeczy, które kiedyś już zostały odrzucone i samo w sobie miało dużo elementów antyhumoru. Po drugie, to jest jeden z tych dowcipów, w których sposób opowiadania robił wszystko. Kamol wyciągał dużo śmiechów precyzyjnymi pauzami. Obejrzyjcie sobie. Odtwarzania zacznie się na dowcipie. 4. A może to jest dobry dowcip? To jest zdecydowanie mój ulubiony dowcip oparty na antyhumorze. Nie piszę wprowadzenia. Po prostu przedstawiam. Kiedy jeszcze udawałem, że studiuję, jeden z moich kumpli opowiadał ten dowcip pod jaranie. Za każdym razem. I dowcip zawsze bawił. Już nie jaram, a żart dalej bawi. I właśnie to jest w nim najbardziej zaskakujące. 5. Czy to jeszcze jest antyhumor? Ponownie nie omawiam. Komu to potrzebne? „Chłopczyk wraz z tatusiem znaleźli w lesie małego jeżyka. Leżał pod kępką trawy i drżał z zimna. Chłopczykowi zrobiło się żal jeżyka i poprosił tatusia, żeby zabrali go do domu. Tata się zgodził i tak jeżyk zamieszkal u nich. Chłopczyk bardzo dbał o jeżyka, poił go mleczkiem i dawał mu najlepsze owoce. Jeżyk zajadał ze smakiem i nieraz – ku zdziwieniu chłopca – pomrukiwał z zadowoleniem. Na zimę jeżyk – jak przystało na porządnego jeżyka – zapadł w zimowy sen. A na wiosnę jeżykowi urosły skrzydła, na czole wyrósł róg i odleciał przez niedomknięte okno. Wtedy stało się jasne, że chłopczyk z tatusiem nie przynieśli do domu jeżyka, tylko jakieś chuj wie co z lasu.” Wrzucam ten żart tutaj, ale w sumie to nie jestem pewien, czy to jeszcze jest antyhumor czy już jakiś rodzaj absurdu. W sumie, co za różnica? Jasna nomenklatura nie istnieje. 6. Zamęcz przeciwnika przed puentą Ten dowcip bazuje na nudzie i torturowaniu odbiorcy. Polecam go tylko zaawansowanym opowiadaczom. Amator straci uwagę słuchających na kilka minut przed puentą. Nie będę ukrywał, że tego kawału to nawet nie lubię. Dlatego go streszczę, zamiast przytaczać. Różni ludzie próbują przeskoczyć przez płot. Nazywają się w kolejności: Ninja, Ninja Ninja, Ninja Ninja Ninja i tak dalej. W niektórych wariantach do skakania przyłączają się też Rambo (i kolejne iteracje) albo Spiderman (też powielany w nieskończoność). Nikomu się nie udaje. W końcu przychodzi największy kozak (najwięcej „Ninja” w imieniu) i stwierdza, że skoro tamtym się nie udało, to on to chromoli i idzie do domu. Antyhumor w pełnej krasie. Dla chętnych zostawiam dowcip poniżej w wersji wideo. Swoją drogą dalej lekko nie ogarniam tego, że ludzie nagrywają na Youtuba dowcipy i mają z tego procederu miliony wyświetleń. 7. Nieśmieszne dowcipy o śmierci w męczarniach – seria żartów o łotewskich chłopach Dowcipy to jedno, ale jest jeszcze takie zjawisko jak serie kawałów. Często wytwarzają one swój własny kod i klimat. W niektórych wypadkach trzeba usłyszeć pięć dowcipów, żeby zrozumieć pierwszy. Najlepszym przykładem takiej serii są chyba kawały o Chucku Norrisie. W nich legendarny aktor jednym kopnięciem pokonuje Supermana i koronavirusa… Są jednak cykle dowcipów o wiele bardziej ulotne i trudniejsze do zrozumienia. Wiem, że młodemu czytelnikowi będzie w to ciężko uwierzyć, ale kilka lat temu (około siedmiu) w internecie królowały dowcipy o Łotyszach, którzy marzą o surowych ziemniakach i umierają w męczarniach: „Wchodzi Łotysz do baru i mówi: – Polejcie mi wódki. – Ale to nie bar, to milicja! – Aha, w takim razie moja żona została zgwałcona. Ale to tylko halucynacje z niedożywienia. To nie policja, to gułag.” Prawdopodobnie przyjdzie taki dzień, że napiszę o Łotyszach osobny tekst (albo nakręcę filmik). Na razie jednak, wszystkich, którzy chcą poczytać na ten temat więcej do tekstu z Newsweeka. 8. Historia kudłatego psa Obstawiam, że większość z Was, przed przeczytaniem tego tekstu nie miała pojęcia, że istnieje takie pojęcie jak antyhumor. A teraz dorzucę Wam jeszcze więcej zbędnych informacji. Antyhumor ma też swoje warianty. Tudzież zjawiska pokrewne. Mam na myśli „shaggy dog stories” – „historie kudłatego psa”. Są długie, ich fabuła meandruje w dziwnych kierunkach, a puenta zazwyczaj pozostawia mocny niedosyt. „Shaggy dog humor” to całe zjawisko. Pod ten nurt podciąga się piosenki, fragmenty książek i opowiadania (w tym pisane przez Czechowa i Twaina). Na temat historii spod znaku kudłatego psa wypowiadają się profesorowie literatury i filozofowie. Wszystko jednak podobno zaczęło się od tego dowcipu: 9. Obleśny żart o arystokratach Arystokraci to żart elitarny. I bynajmniej nie dlatego, że zrozumieją go wyłącznie kuzyni królowej Elżbiety. Powstał jako wewnętrzna, środowiskowa zabawa amerykańskich komików. Dowcip prezentuje się mniej więcej w ten sposób: Żart sam w sobie kompletnie nie ma szansy rozśmieszyć. Wprowadzenie wiedzie donikąd, a puenta nie trzyma się kupy. Co liczy się w tym żarcie, to właśnie opis samego pokazu. Komicy opowiadając, prześcigają się w wymyślaniu coraz bardziej obleśnych wersji. Wprowadzają babcię, schorzenia (brata z Downem zaczerpnąłem z wersji Sary Silverman), a nawet seksualne inscenizacje ataku na World Trade Center. Niekiedy podobno opowiadanie dowcipu zamienia się w swojego rodzaju konkurs. Komicy przedstawiają go po kolei i próbują przegiąć pałkę jeszcze bardziej niż poprzednicy. Wiem, że opowiadaniem Arystokratów zabawiali się między innymi Robin Williams i Bob Saget (co ciekawe obydwaj na co dzień brylowali w komediach familijnych). Żart pojawił się też w „Southparku”. Swoje korzenie ma jednak w wodewilu. Myślę, że dzisiaj komicy traktują go jako odskocznię od nieustannej pogoni za puentami. Jako odpoczynek od ścigania się w ilości celnych obserwacji na minutę. W czasach wodewilu prawdopodobnie pełnił też funkcję zaworu innego rodzaju. Ta forma była o wiele bardziej teatralna. Czysta. Komicy niejednokrotnie występowali w smokingach. Żarty o zabarwieniu seksualnym właściwie się nie pojawiały. Prawdopodobnie wodewilowi komedianci po wyjściu widowni i zgaszeniu świateł chcieli sobie trochę pokląć i pogadać o ruchaniu. 10. Czy antyhumor występuje w stand-upie? Mianem anty-komika czasami określa się Andy’ego Kaufmana. To jednak oklepany przykład. Nie będę go przytaczał. Łatkę anty-stand-upera przypina się także Gatisowi Kandisowi. Chłopak pojawił się w brytyjskim Mam Talent około dekady temu i był tak żałosny, że aż śmieszny. Po minie Gatisa widzę, że on nie wie, jak mocno mu nie idzie. Myślę, że był po prostu jednym z tych „głupków” – osób bez talentu (i umiejętności), które zostały dopuszczone do finału w ramach urozmaicenia. Podam natomiast przykład anty-żartu z twórczości Norma Macdonalda. Też bywa określany jako antykomik (lub metakomik). I faktycznie coś w tym jest. Zazwyczaj ma fajne, sprytnie zbudowane żarty obserwacyjne. Zasłynął jednak z opowiadania „shaggy do stories” w różnych programach (głównie u Conana). W jego programach też można natknąć się na żarty, które moim zdaniem podchodzą pod antyhumor: Wiecie, co jeszcze lubię we współczesnych telefonach? Wikipedię. Demokratyzuje bycie było tak, że koleś chodził do szkoły pięć, sześć lat. Później mówił do mnie coś, a jak nic nie teraz to się pozmieniało. Ostatnio koleś mówi do mnie: „Hej Norm, słyszałeś o takim gościu jak Claude Monet?” „Oczywiście, że słyszałem. Muszę iść do toalety.” I idę do toalety. Siedzę tam 20-25 minut. Wracam i mówię:„Gadaliśmy właśnie o Claudzie Monet i tak chciałem powiedzieć, że to, co w nim lubiłem najbardziej to jego obrazy. Lubię jego styl malowania. Był malarzem i bardzo podoba mi się to, w jaki sposób używał farb do malowania.”Tekst pochodzi z programu „Hitler’s Dog, Gossip & Trickery” Kilka innych przykładów antyhumoru mam jeszcze w głowie. Kolejne prawdopodobnie wygrzebałbym gdzieś w internecie. Uważam jednak, że 10 nieśmiesznych żartów to aż nadto i że nikt by nie udźwignął dłuższego tekstu na ten temat. Kończę. Nara! Lubicie stand-up? To pośmiejcie się z komików Nie tak dawno temu napisałem też zestawienie memów o stand-upie. Zajrzyjcie sobie.
W dzisiejszym odcinku prezentujemy 10 największych lotnisk na świecie. Następny odcinek pojawi się w czwartek. Będzie on dotyczył atrakcji turystycznych Niem
Od kambodżańskiego rocka po indyjskie covery hip-hopowe. Muzyka, a w szczególności rock, zawsze była związana z różnymi wydarzeniami historycznymi, na które miała wpływ. Oto 7 utworów z różnych zakątków świata, które oprócz wartości utworu muzycznego pomagają nam lepiej zrozumieć klimat i przemiany zachodzące w obcych, odległych miejscach. Zdob si Zdub – Videli Noch – rosyjska legenda Wiktor Coj (ur. w Leningradzie, ZSRR w 1962r., zm. w Rydze, ŁSRR w 1990r.) był bez wątpienia jednym z najbardziej wpływowych muzyków w historii rosyjskiej muzyki XX wieku. Nie ulega wątpliwości, że był to Rachmaninow rocka i radzieckiego punka. Napawa smutkiem fakt, że zmarł przedwcześnie – tak jak umierają wielcy idole rocka – w wieku 28 lat. Wypadek samochodowy, w którym zginął na jednej z łotewskich dróg w 1990 roku, mimowolnie przypomina katastrofę lotniczą, w której zginęli Buddy Holly, Ritchie Valens i Big Bopper (tragedia, która zapisała się w historii jako „Dzień, w którym umarła muzyka”, jak to określa legendarny przebój Don McLeana „American Pie” z 1971 roku). Coj natychmiast stał się legendą, choć tak naprawdę był nią już za życia. Po jego śmierci rosyjska gazeta Komsomolskaja Prawda napisała: „Coj znaczy więcej dla młodzieży naszego narodu niż jakikolwiek polityk, celebryta czy pisarz. To dlatego, że nigdy nie kłamał i nigdy się nie zmienił. Był i pozostał sobą. Nie można było mu nie wierzyć… Coj jest jedynym piosenkarzem rockowym, którego wizerunek i prawdziwe życie były spójne. Żył tak, jak śpiewał … Coj jest ostatnim bohaterem rocka ”. W Moskwie, na skrzyżowaniu deptaka Starego Arbatu i uliczki Krivoarbatsky, znajduje się mural poświęcony Cojowi. To miejsce nigdy nie jest puste. Niezmiennie są tam ludzie, w skórzanych kurtkach z gitarami, którzy śmieją się i śpiewają. Globalizacja nie ominęła Coja, mimo że to zjawisko zaistniało o wiele później. Był synem rosyjskiej nauczycielki i radziecko-koreańskiego inżyniera. Na czarno-białych zdjęciach przypomina Boba Dylana (nie jest do końca jasne czy mógł to usłyszeć w ZSRR) z 1965 roku, wystylizowanego na Bruce’a Lee (mając na uwadze jego azjatyckie rysy, rozumiem, że próbował go naśladować). Coj zawsze wygląda na poważnego, zamyślonego człowieka, ze wzrokiem utkwionym gdzieś w dali. Na niektórych zdjęciach stoi z papierosem w dłoni, który sprawia wrażenie, że za chwilę spadnie. Z uniesioną brwią, wygląda jakby nie do końca rozumiał, co dzieje się wokół niego. Jedna z jego najbardziej znanych kompozycji „Paczka fajek” obrazuje od pierwszej linii spojrzenie Coja: „Siedzę i z cudzego okna w cudze niebo patrzę/ I nie widzę ani jednej znajomej gwiazdy”. Cała piosenka jest potrzebna i zasługuje na to, aby być znana na całym świecie. Wyobrażam sobie olbrzymie oddziaływanie w latach osiemdziesiątych tego tekstu: „I nikt nie chciał być winnym bez winy” (nikt nie chce być skazany za przestępstwo, którego nie popełnił), a także „I nikt nie chciał rękami żaru zagrzebywać” (nikt nie chce wykonywać brudnej pracy innej osoby). Można długo dyskutować na temat wyboru najlepszej piosenki Coja i grupy Kino. Podobnie jak „Paczka Fajek” istnieje co najmniej tuzin utworów, które mogą ubiegać się o ten tytuł, wśród nich „Grupa Krwi”, „Spokojna Noc”, „Wojna”, a przede wszystkim „Zmian!”- piosenka epoki (ok. 1986), dla wielu hymn puczu moskiewskiego (1991) tuż przed rozpadem ZSRR: „Zmian!” domagają się nasze serca „Zmian!” potrzebują nasze oczy Nasz śmiech i łzy I w naszym pulsie” „Zmiany! Wyczekujemy zmian!” Bob Dylan powiedział „The Times Are A-Changin”. W 1986 roku w ZSRR czasy też zaczęły się zmieniać. Zaryzykuję umieszczenie piosenki „Widzieliśmy Noc” (Videli Noch, 1986) na liście najlepszych piosenek Wiktora Coja. Akustyczna oda do młodości i szczęścia, które powinno określać ten okres życia. Wyszliśmy z domu, gdy we wszystkich oknach Pogasły światła jedne za drugim Widzieliśmy, jak odjeżdża ostatni tramwaj. Są taksówki, lecz nie mamy czym płacić I po co mamy jechać, bawimy się sami Na naszej kasecie skończyła się taśma. Przewijaj! Wersja zespołu Kino i Wiktora piosenki „Widzieliśmy Noc” jest bardzo szybka, ma przyspieszony rytm. Jak na grupę ludzi, którzy nie mają powodu, by się nigdzie wybierać, jest bardzo szybka. Teledysk do tej piosenki, nagrany zimą na dziedzińcu budynku mieszkalnego w Leningradzie (obecnie Petersburg), przypomina klimatem „Ticket to ride” w filmie Help. Można w nim obserwować prawdziwie bawiących się członków grupy. Nie ma póz, nie ma strachu przed cenzurą lub krytyką. Poziom zabawy, jaki można dostrzec na ziarnistych obrazach, powinien być normą. Wywołuje uśmiech, nostalgię i generuje sympatię. Zdob și Zdub to grupa mołdawskiego punka, która 15 lat później wykonała swoją, niezapomnianą, wersję piosenki Widzieliśmy noc. Trudno zakwalifikować ich jako „zespół” ze względu na liczbę członków, których mieli przez lata. Trudno też powiedzieć, że jest to zespół punkowy. Są bliżsi ruchowi lub związkowi muzyków, którzy grają co chcą i w języku, który im najbardziej odpowiada. W październiku 2000 roku wykonali swój charyzmatyczny cover piosenki „Widzieliśmy Noc”. Śpiewają ją też po rosyjsku. Jest to godny i zasłużony hołd dla zespołu Kino i Coja. Rytm jest trochę wolniejszy niż w oryginale, ale za to bardziej dynamiczny. Ma cygańskie akcenty z gatunku muzyki Ska. Energiczne dźwięki bębna i powtarzające się mocne riffy na trąbkach przenoszą „Widzieliśmy Noc” w nocne życie młodzieży XXI wieku, która podobnie jak ta z lat osiemdziesiątych, nie tylko imprezuje i bawi się, ale także szuka zmian. Zebda – Tomber la chemise Piosenki odnoszące się do problemu migracji nie są nowością, podobnie jak migracja nie jest zjawiskiem ostatnich lat (według danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji obecnie na całym świecie są blisko 272 miliony migrantów międzynarodowych). Meksykański aktor i piosenkarz Eulalio González (znany jako „Piporro”) śpiewał o migracji między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi już w „Chulas Fronteras” – piosence, która pojawia się w filmie „Bracero del año” (1963), w którym on sam wciela się w Natalio Reyesa Colása („urodzony w Tamaulipas, odważny chłopak, który dorastał w Río Bravo”), i jak tylko przekroczył granicę, zapomniał o tańczeniu polki, i teraz wywija w rytmie Rock & Rolla (i śpiewa jak Nat King Cole). Po drugiej stronie Atlantyku, spadkobiercy długiej francuskiej tradycji piosenki protestacyjnej, bracia Mustapha i Hakim Amokrane, utworzyli w 1985 roku grupę Zebda. Ten zespół rockowy z Tuluzy (chociaż wielu francuskich krytyków uważa za niemożliwe sklasyfikowanie Zebdy w ramach jednego gatunku) słynie z aktywizmu politycznego czego przykładem jest singiel „Tomber la chemise” z 1999 roku. To kawałek, który niewątpliwie zostaje nam w głowie na długo. Podobnie jak Manu Chao w Clandestino (i wielu innych) Zebda skomponował różne piosenki o migracji, w jego przypadku ze szczególnym wyróżnieniem Maghrebu zarówno w zakresie tematycznym, jak i rytmu muzycznego. Pierwsza z nich, „Le Bruit et L’odeur”, krytyka w rytmie raggamuffin feralnych (i uznanych za rasistowskie) wypowiedzi z 1991r. ówczesnego mera Paryża (i przyszłego prezydenta Francji) Jacques’a Chiraca, który skomentował „hałas i zapach” nowych migrantów z ekskolonii (Afrykanów i Arabów), porównując ich z innymi europejskimi migrantami we Francji. Nawiązując do tej sprawy hiszpański El País opublikował 21 czerwca 1991 r następujące słowa .: Na wiecu w mieście Orlean Chirac powiedział w zeszłą środę wieczorem: „Dzięki socjalistom każdy może wjechać do naszego kraju”. A także: „Francuski robotnik wariuje, gdy widzi cudzoziemca z trzema lub czterema żonami i kilkunastoma dziećmi osiadłego we własnym gospodarstwie, który nie pracuje i otrzymuje 50 000 franków pomocy społecznej. Do tego trzeba dodać hałas i zapach ”. Dodatkowo zaznaczył, że „poziom tolerancji” został przekroczony i że Francja przeżywa obecnie „przeludnienie” spowodowane napływem obcokrajowców. Co jednak sprawia, że wpadająca w ucho „Tomber la chemise” na tej liście utworów jest przed innymi ekspansywnymi i słynnymi utworami Zebdy, takimi jak „Le bruit et l’odeur” lub „Motivés”? Podczas gdy „Motivés” jest zdecydowanie utworem ruchu oporu, „Tomber la chemise” jest dosłownie zaproszeniem do integracji, zjednoczenia. Teledysk „Tomber la chemise” przedstawia członków Zebdy przebranych za pracowników firmy przeprowadzkowej, którzy przewożą pudła do różnych mieszkań. Nie jest to powiedziane w sposób bezpośredni, ale widzimy tam betonowe bloki z wielkiej płyty, jak np. chruszczowki czy tlatelolcos, tj. wielkie zespoły kompleksów mieszkaniowych (et tout ce que le béton a fait de meilleur) i, oczywiście, mieszkańców: imigrantów, mniejszości narodowe, samotne matki. W skrócie grupy podatne na wykluczenie społeczne. Pod koniec teledysku pokazana jest czwarta dostawa, tym razem do domu jednorodzinnego zamieszkałego przez mężczyznę i kobietę ubranych w elegancki garnir i kostium- „Tradycyjna francuska rodzina”. „Francuski robotnik wariuje, gdy widzi cudzoziemca z trzema lub czterema żonami i kilkunastoma dziećmi osiadłego we własnym gospodarstwie” z wystąpienia Chiraca. Skrzynie nigdy nie zostają otwarte. Można wywnioskować, że jest to duży powszechnie znany problem, o którym jednak nikt nie chce rozmawiać. Wyrażenie tomber la chemise dosłownie można przetłumaczyć jako „zabrać się do pracy” lub „podwijać rękawy”. Biorąc pod uwagę, że piosenka dotyczy integracji społecznej, w tym przypadku podwinięcie rękawów nie wystarczy. Trzeba całkowicie „zdjąć koszulę”, czyli zabrać się do pracy i działać tak, aby zmniejszyć ubóstwo, położyć kres nierównościom i marginalizacji. Fakt nie potrzebujący komentarza: „Tomber la chemise” utrzymała pierwsze miejsce na francuskich listach przebojów przez trzy tygodnie w lipcu 1999 r. W tym samym roku w TOP 10 Billboard Hot 100 były „Believe” (Cher), „No Scrubs” (TLC), „Baby One More Time” (Britney Spears), „Genie In a Bottle” (Christina Aguilera) i „Livin 'La Vida Loca” (Ricky Martin). Zemlyane- Trava U Doma Gdyby istniała reguła ukazująca rosyjski gust muzyczny, to dla utworu na poziomie globalnym, którą można wybrać jako standard – jak prototyp kilograma. Ta piosenka to 8-bitowa wersja „Korobeiniki” lub, jak wszyscy ją znają, piosenka z gry Tetris. Na drugim miejscu można wskazać piosenkę „Trava u Doma” rosyjskiego kompozytora Władimira Miguli, którą po raz pierwszy usłyszano 12 kwietnia 1982 r. w Dniu Kosmonautyki (pamiętna data kiedy to tego dnia w 1961 roku Jurij Gagarin przeszedł do historii jako pierwszy człowiek w przestrzeni kosmicznej). Jednak interpretacja „Trava U Doma” (Trawa przed domem), która z powodzeniem przeszła ze Związku Radzieckiego do Federacji Rosyjskiej została wykonana przez zespół Zemlyane (Zemlyane Sowieci, nie mylić ich z wenezuelską grupą o tej samej nazwie- Los Terrícolas) na festiwalu „Pesnya goda” – Piosenka roku (1983). Zemlyane był jednym z pierwszych zespołów rockowych oficjalnie uznanych przez ZSRR. Wykonana przez nich wersja ballady Miguli odniosła natychmiastowy sukces i przekształciła ją w kanon. Przerobili quasi-romantyczną piosenkę w rockowy hymn. Wersja Zemlyane ewoluuje podczas jej wykonywania. Zaczyna się powoli, sielankowo, z niewinnymi nutami syntezatora. Jednak po chwili, po riffie na gitarze elektrycznej utwór przechodzi w energiczny, mocny kawałek. Jak dźwięk silnika RD-107 podczas wystrzelenia rakiety Sojuz, tak Zemlyane śpiewa pierwszą linię porywczego refrenu: „I nie śni nam się huk kosmodromu!”. Mówimy o 1983 roku. Muzyka rockowa, a zwłaszcza rock z epoki „kosmicznej”, pojawił się w Związku Radzieckim bardzo późno. Wcześniej śpiewano ody do sowieckich kosmonautów, ale nie były to kawałki rockowe tylko rodzaj heroicznej ballady trudnej do sklasyfikowania. Minęło już sporo czasu od roku 1969, w którym wydano utwór „Space Oddity” tuż przed lądowaniem Apollo 11 na Księżycu. Piosenki „Space Truckin’” zespołu Deep Purple i „Rocket Man” Eltona Johna pochodzą z 1972, roku pamiętnej ostatniej misji Apollo i wystrzelenia sondy kosmicznej Pioneer 10, która ze swoją słynną płytą nawiguje w przestrzeni, czekając na przechwycenie przez pozaziemskie cywilizacje. „Trava U Doma” opowiada o kosmonaucie, który widzi ziemię z okna kapsuły, ale mimo tego, że jest trochę bliżej gwiazd, wydają mu się one równie odległe jak z ziemi. Dlatego tęskni za naszą planetą (tak jak Rocket Man: „I miss the earth so much”…). Astronauta Major Tom w „Space Oddity” powiedział nam, że Planeta Ziemia jest niebieska (to ta pale blue dot, o której mówił Sagan). Natomiast, dla kontrastu, „Trava U Doma” sprawia, że widzimy zieleń trawy przed domem… tej, za którą tęsknią też imigranci, emigranci, wygnańcy, uchodźcy. Wszyscy czekają na moment powrotu do swoich domów- czy to oni sami lub ich potomkowie- kiedy warunki będą bardziej sprzyjające. Cytując Eltona Johna: Mars ain’t the kind of place to raise your kids. W 2009 roku Rosyjska Agencja Kosmiczna Roskosmos nadała piosence „Trava U Doma” oficjalny status hymnu rosyjskiej kosmonautyki. Zasłużony. Jeśli ponownie zostanie utworzona złota płyta zawierająca dźwięki i obrazy mające ukazać różnorodność życia i kultur na Ziemi, jak ta z sondy Voyager, „Trava U Doma” powinna się na niej znaleźć. Houy Meas – Who Isn’t Dancing Nie każdy wie jak bogata była kambodżańska scena rockowa lat sześćdziesiątych i wczesnych siedemdziesiątych. To zaskakujące i nieczekiwane odkrycie. Jest możliwe dzięki wyjątkowemu dokumentowi „Don’t Think I’ve Forgotten: Cambodia’s Lost Rock and Roll” (2014). To przenikliwy dokument, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Historia o ludobójstwie w Kambodży, a w tym przypadku o wynikającym z niej zniszczeniu kambodżańskiej sceny muzycznej, nie może ulec zapomnieniu. W czasie ludobójstwa w Kambodży (1975-1979) śmierć poniosło od 1,5 do 3 milionów ludzi – tj. jednej piątej populacji kraju – z rąk reżimu Czerwonych Khmerów, którzy przejęli władzę w tym kraju po 8-letniej wojnie domowej. Dla przykładu jeden ze wstrząsających cytatów z filmu: „Jeśli chcesz wyeliminować wartości ze społeczeństwa, musisz zacząć od pozbycia się artystów, bo to artyści mają wpływ. Artyści są blisko ludzi”. To bezlitosne stwierdzenie, jak wszystko co dotyczy ludobójstwa, nieważne którego. Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Elie Wiesel, w 1993 roku w Muzeum Holokaustu w Stanach Zjednoczonych powiedziała: „…nie tylko jesteśmy odpowiedzialni za pamięć o zmarłych, ale także za to, co robimy z tymi wspomnieniami”. Utrzymywanie przy życiu kambodżańskiego rocka jest wypełnieniem tego obowiązku. Dokument „Don’t Think I’ve Forgotten” sięga po utwory bardzo ciekawej kompilacji kambodżańskiej muzyki rockowej zatytułowanej „Cambodian Rocks” i opublikowanej w 1996 roku. Historia opowiada o amerykańskim turyście Paulu Wheelerze, który to zainteresowany muzyką, którą usłyszał podczas pobytu w Siem Reap, kupił taśmy piosenek i skomponował mixtape ze swoimi ulubionymi utworami. Nie jestem pewien, czy można powiedzieć, że Wheeler jest dla kambodżańskiego rocka tym czym Joanna Stingray była dla rocka radzieckiego w latach osiemdziesiątych. Jest duża różnica. Kompilacja „Cambodian Rocks” nie tylko odtwarza dźwięki z przeszłości, ale także przywraca do życia głosy, które usiłowano zniszczyć. Mimo iż nie można oddzielić polityki od losu kambodżańskiego rocka, rozwój sceny muzycznej w tamtych latach był w Kambodży niesamowity. Rezultatem połączenia psychodelicznego rocka z elementami tradycyjnej muzyki kambodżańskiej jest fascynująca muzyka. Tłumaczenie słów nie jest konieczne. Wszystkie utwory z „Cambodian Rocks” są odtwarzane bez rozumienia ani jednego słowa. Jednakże w tym wypadku nie jest to konieczne, ponieważ sztuka i doznanie jest obecne w każdej melodii. Piosenki wchodzące w skład kompilacji Wheelera są świetne. Nie z powodu okoliczności, ale jakości utworów i wielkiego talentu artystów. Niektóre utwory, takie jak „Jeas Cyclo” („Ride Cyclo”) Yola Aularonga lub „Chnang Jas Bai Chgn-ainj” („Old Pot, Tasty Rice”) Rosa Sereysothea są tak znakomite, że można ich słuchać w kółko. To niesamowita dawka hipnotycznej, fascynującej i rytmicznej muzyki. W porównaniu z meksykańską sceną rockową lat sześćdziesiątych, która przed swoim rozkwitem w dużej mierze polegała na tłumaczeniu coverów amerykańskich zespołów, kambodżański rock przeniósł nas o lata do przodu. To interesujące i ciekawe jak miejsce względnie odizolowane od rewolucji muzycznej tamtej dekady mogło mieć tak bogatą scenę muzyczną. Utwory Houy Meas nie znalazły się na kompilacji Wheelera mimo tego, że przed ludobójczym rządem Czerwonych Khmerów Meas była najpopularniejszym DJ-em radiowym w kraju. W czasie ludobójstwa zaginąła, a jej dokładny los nigdy nie został potwierdzony. Wanda i Banda – Hi Fi Superstar Odkryłem, że w Warszawie na częstotliwości FM nadaje radio Eska Rock, która transmituje muzykę rockową, zarówno międzynarodową jak i polską. Fakt, że ta stacja znajduje się na może wydawać się nieistotny. Jednak w Monterrey na północy Meksyku ta częstotliwość jest zajmowana przez stację muzyki regionalnej – música grupera: słynny Zespół (Banda Eska Rock była (i nadal jest) oknem na lokalną scenę rockową. Pierwsza polska piosenka, która zwróciła moją uwagę i sprawiła, że podkręciłem głos w radioodbiorniku słuchając tej stacji to kawałek, w którym wokalistka krzyczy: „Hi Fi super star super hit” Po angielsku. Mała wysepka językowa w polskiej twórczości. Jako podwójną ciekawostkę dodam fakt, że piosenkarka nazywa się Wanda Kwietniewska, a jej zespół muzyczny to grupa Wanda i Banda. „Hi Fi Superstar” to rockowa piosenka z lat osiemdziesiątych (1983). To mocny rock, który zaczyna się od silnych uderzeń i zniekształconych dźwięków gitar. W oryginalnym nagraniu wziął udział Andrzej Tylec, który był bez wątpienia jednym z najlepszych polskich perkusistów, znany z fantastycznego i psychodelicznego polskiego albumu funkowego zatytułowanego „Zderzenie myśli”. Wandę Kwietniewską i jej zespół Wanda i Banda można zdefiniować jako wschodnioeuropejską wersję Joan Jett & the Blackhearts. Podczas gdy po jednej stronie żelaznej kurtyny śpiewano: I Love Rock 'n’ Roll (so put another dime in the jukebox, baby), po drugiej stronie była Hi-Fi super star super hit z albumu Discjockey szczerzy kły znad konsolety. Rok 1983, w którym wydano utwór to odległy czas, tym bardziej w Polsce. Olbrzymie zmiany, jakie miały miejsce od 1989 roku, w którym w Polsce rozpoczęły się demokratyczne przemiany, sprawiają wrażenie, jakby dekada lat osiemdziesiątych była ponad sto lat temu. W 1983 roku znajdujemy się jeszcze w czasach Polski Ludowej: pozostało kilka lat do Porozumień Okrągłego Stołu (luty-kwiecień 1989), które rozpoczęły zmiany ustrojowe i w konsekwencji wybory parlamentarne w czerwcu tego roku, ciąg zdarzeń, który spowodował powstanie III Rzeczpospolitej. Piosenka „Hi Fi Superstar” nie miała z pozoru charakteru odpowiedzi bądź krytyki na sytuację w kraju. Wydaje się, że tekst jest celowo mylący i niejasny, aby uniknąć cenzury. Jednak to przyczółek, który zachęca do dowiedzenia się więcej o muzyce rockowej w Europie Wschodniej w czasach zimnej wojny. Ten kawałek pozwolił dotrzeć do innych grup, takich jak Brygada Kryzys i Kult. W 2017 roku w Public Radio International Nina Porzucki przeprowadziła wywiad z polskim rockmanem Tomaszem Lipińskim, współzałożycielem zespołu Brygada Kryzys, uważanego za jeden z najbardziej wpływowych polskich zespołów w latach osiemdziesiątych: „Muzyki zachodniej nie było łatwo zdobyć … Nie było sklepów muzycznych z najnowszym albumem Buzzcocks. Wszystko było wymieniane z ręki do ręki między ludźmi, głównie na kasetach”. Dla wielu piractwo było jednym z pierwszych sposobów uzyskania piosenek rockowych (spędzanie godzin przy radiu, czekając na piosenkę, by nacisnąć czerwony przycisk REC, a potem liczenie na to, aby koniec melodii nie został zniszczony przez dźwięk stacji lub głos komentatora), zwłaszcza jeśli nie było sposobu, aby uzyskać płyty w inny sposób. Jest to zatem zrozumiałe, choć na początku nie wydawało się całkowicie logiczne, że po drugiej stronie kurtyny to zjawisko również miało miejsce. Ważnym spojrzeniem na scenę muzyczną jest polski dokument „Beats of Freedom” („Zew Wolności”) z 1989 roku reżyserów Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Słoty, który dokumentuje rozwój muzyki rockowej w Polsce i zestawia fenomen polskiego rocka z rzeczywistością Polski Ludowej, w której co ciekawe i nieprawdopodobne dla komunistycznej Polski, organizowany był systematycznie festiwal muzyczny w Jarocinie. Odnośnie tego dokumentu Instytut Pamięci Narodowej pisze: „Żelazna kurtyna” nie mogła powstrzymać rocka i młodych ludzi, którzy dzięki tej muzyce odnaleźli przestrzeń wolności. Podobnie jak inne ruchy społeczne i pracownicze w Polsce w latach osiemdziesiątych, rock był także drogą do zmiany w stronę nowego, wolnego kraju. W rzeczywistości ten dokument stanowi wyjątkową okazję do poznania nieznanego szerzej historycznego ruchu i wydarzeń jak Festiwal w Jarocinie, oazy wolności, gdzie muzyka była światłem nadziei. Okładka Zewu Wolności (wierna polskiej tradycji wspaniałych plakatów) jest symboliczna. Na ilustracji mężczyzna w skórzanej kurtce i rockowym pasie rzuca gitarę w stronę policji. Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że to koktajl Mołotowa. Koniec końców muzyka to potężne narzędzie do osiągnięcia pokoju i zgody. Baba Sehgal- Thanda Thanda Pani – genialny hinduski cover Kiedy fani Queen usłyszeli „Ice Ice Baby” zespołu Vanilla Ice w 1990 roku, zapanowało powszechne oburzenie. Sama grupa, jak i David Bowie, współpracownicy w „Under Pressure” (1981), wyrazili swój sprzeciw wobec plagiatu popularnej linii basu. Sprawa została rozwiązana poza sądem. Mówi się, że Robert Matthew Van Winkle (powszechnie znany pod pseudonimem artystycznym Vanilla Ice) kupił prawa do „Under Pressure”, co w gruncie rzeczy było tańsze niż walka w sądzie. W 1994 roku odkryłem muzykę Baby Sehgala i jego hinduską wersję „Ice Ice Baby” – „Thanda Thanda Pani”. Utwór zadziwia i wywołuje uśmiech na twarzy. Zaskoczenie po wysłuchaniu kawałka jest większe niż jakakolwiek reakcja fanów Queen w 1990 roku. Mam szczerą nadzieję, że Vanilla Ice był bardziej wielkoduszny i mniej sporny wobec Baby Sehgala niż Queen w stosunku do niego. Zobacz też: Sowiecki modernizm. Utopia czy architektura przyszłości? Pamiętajmy, że w tym czasie dostęp do Internetu był przywilejem nielicznych, a Mosaic i Gopher były jednymi z pierwszych przeglądarek internetowych. Google wciąż było marzeniem, mieliśmy tylko Internet Yellow Pages (tj. rozwiniętą formę wydawanych wcześniej książek telefonicznych, znanych jako białe strony). Był to jeden z pierwszych momentów, w których globalizacja nas „porwała”. Nie jest tak, że muzyka „spoza granic” nie była wcześniej słyszana w Meksyku, ale to było coś innego, nowego. Ta olbrzymia globalizacyjna fala nie ominęła też Baby Sehgala i milionów młodych ludzi w Indiach. W kolumnie zatytułowanej The Many Accents of Rap Around the World; India: Vanilla Ice In Hindi (The New York Times, 1992), Edward Garan napisał, że do początku lat dziewięćdziesiątych Indie były odporne na zachodnią muzykę, co zmieniło się wraz z „przybyciem” MTV i inwestorów z Hongkongu. „Mr Sehgal ”(jak Garan nazywa go w swojej notatce), oświadcza, że wszystko zaczęło się dzięki MTV i poznaniu nowego stylu muzycznego, nieznanego do tej pory na subkontynencie. Napisano niezliczone artykuły o wpływie MTV na globalizację, szczególnie w latach, gdy MTV było jeszcze kanałem filmów muzycznych. W Indiach proces ten rodzi pytanie, czy istnieją ścieżki w kierunku modernizacji, które nie prowadzą wyłącznie przez okcydentalizację. Nie jest to interpretacja znanej i wielokrotnie nagradzanej Laty Mangeskhar, lecz „Thanda Thanda Pani” wydaje się być jasnym przykładem wpływu mediów na warunki kulturowe ludzi. Baba Sehgal w oparciu o swoją wiedzę i doświadczenie dostosował „Ice Ice Baby” do swojej lokalnej perspektywy- a w niej w hotelowym basenie oferuje się w upalny dzień „zimną zimną wodę”. Przypis: „Thanda Thanda Pani” sprzedała się w ponad 100 000 egzemplarzach, w tym były te, które dotarły do Monterrey w 1994 roku. Crowded House – Weather With You Zdolność do mobilizacji i transformacji muzyki rockowej jest nieograniczona. Na poziomie mikro są chwile, które trwają sekundy i są niezapomniane. Przechodzą do historii jak na przykład Freddy Mercury i jego interakcja z publicznością na Wembley w trakcie Live Aid w 1985 roku. Bez wątpienia mówimy o koncercie pełnym niezapomnianych chwil, a wymiana z publiką przed wykonaniem „Under Pressure” należy zdecydowanie do specjalnej kategorii doznań muzycznych. Z kolei Gen Xers w późnym okresie twórczości mogli wspominać inne momenty. Wśród nich jeden z tour de force, którą było „Use Your Illusion” (1991-1993): If you know what time it is We’re gonna do this four times I sing one, then you sing one, and we got Tracy and Roberta here to help you… Następnym przykładem jest, gdzieś w Down Under, australijsko-nowozelandzki zespół Crowded House i jego dwaj główni członkowie: Neil Finn i Nick Seymour. Ich piosenki nic nie straciły z biegiem lat i należą do kanonu dobrego brzmienia. Istnieją dwie relacje z koncertów na żywo, które są niezbędne do zrozumienia wyjątkowości „Weather With You”. Pierwsza, wykonana przed Sydney Opera House w 2016. Jest to wersja „domowa”, grają u siebie, dla własnej publiki. Druga, bardziej znacząca, została zagrana na Pyramid Stage na festiwalu Glastonbury w 2008. Kiedy Crowded House śpiewa: Everywhere you go…, publiczność odpowiada: …always take the weather. Zawsze kiedy jest to potrzebne „Weather With You” sprawia, że czujesz się dobrze, dzięki czemu możesz śpiewać refren niezliczoną ilość razy, aż do wprawienia się w świetny nastrój. Niezawodny sposób dla osób często podróżujących, emigrantów i nomadów. Ostatecznie celem tego utworu jest stworzenie własnego dobrego nastroju i otoczenia, gdziekolwiek jesteś.. Paul McCartney powiedział to już na tym samym festiwalu w 2004 roku: We don’t care about no rain…cause it’s never going to rain again. W Glastonbury spotykają się nie tylko różne narodowości, jest to gigantyczny tygiel kulturowy. Cytując Clifforda Geertza i innych, kultura to mieszanka znaczeń, która tworzy naszą tożsamość i dzięki której możemy wyjaśnić, interpretować nasze istnienie, nasze życie. Każdy, kto osobiście uczestniczył w festiwalu Glastonbury lub widział relację z koncertów wie, że flagi są integralną częścią festiwalu. Są widoczne na każdym koncercie. Podczas transmisji BBC setlisty Crowded House na Glastonbury widoczne są, tradycyjnie jak w ostatnich latach, flagi wszystkich państw: Meksyku, Południowej Afryki, Brazylii, Japonii, Nowej Zelandii (oficjalnej i tej ze wzorem liścia srebrnej paproci). Są też flagi regionów takich jak hrabstwo Devon lub flaga czerwonej róży Lancaster. Poza tym flaga tęczy, rastafariańska, kangura boksera, piracka…i wiele innych. Młodzież od zawsze powiewała flagami odnoszącymi się do przejmujących ją tematów, zarówno tych o charakterze lokalnym jak i międzynarodowym: od Kampanii na rzecz Rozbrojenia Nuklearnego po walkę z mową nienawiści i ochronę środowiska. Tak więc flagi tutaj nie symbolizują postaw nacjonalistycznych w skali makro, ale kulturowe mikro tożsamości. Są doskonałym przykładem wielu naszych przynależności począwszy od kraju i regionu, aż po językowe, etniczne, religijne, płciowe, a nawet pokoleniowe. W mikro tożsamości każdego człowieka nosimy nasz własny mikroklimat. Meksykańska Deklaracja w sprawie polityki kulturalnej UNESCO z 1982 roku mówi: „Kultura daje człowiekowi zdolność do refleksji nad sobą. To ona czyni nas ludźmi racjonalnymi, krytycznymi i etycznie zaangażowanymi… Za jej pośrednictwem człowiek wyraża się, staje się świadomy siebie, rozpoznaje się jako niedokończony byt, kwestionuje własne osiągnięcia, niestrudzenie poszukuje nowych znaczeń i tworzy dzieła, które go przekraczają”. Festiwale muzyczne, a w szczególności Festiwal Glastonbury, są idealnym miejscem do wzbogacania i transformacji naszych kultur. Bez wątpienia ktoś kto widział morze flag w kultowej interpretacji piosenki „Tender” w 2009 roku przez brytyjski zespół rockowy Blur, nie będzie mógł powiedzieć inaczej: Love’s the greatest thing/That we have (Miłość jest największą rzeczą jaką mamy). Ilość nagromadzonych emocji we wspólnym śpiewaniu tej ballady przez tysiące ludzi ze wszystkich stron świata jest sceną godną muralu Fraternidad (Braterstwo) Diego Rivery. Gdyby na Glastonbury można było zabrać tylko jedną flagę, ta Crowded House byłaby najlepsza. Jednak ostatecznie, jak już oni sami powiedzieli, najważniejsze jest, aby mieć ten nastrój w sobie. Zawsze. Tekst: Pablo Lozano Lozano Tłumaczenie: Anna Polaczek
. 399 200 137 312 508 59 264 274
top 10 kawałów świata